Najpierw czuję delikatne wibracje, powtórzone subtelnie 9 razy – mam opaskę wibrującą do budzenia. Otwieram oczy, spoglądam na zegarek i wstaję. Po śniadaniu siadam przy biurku, na którym czekają na mnie moi mali przyjaciele. Narzędzia pomagające mi w pracy. Codziennie. Nie narzekają i dają z siebie wszystko. Niezależnie od tego do jakiej godziny pracuję.
Nie lubię tej wszechobecnej cyfryzacji. Korzystam z niej, bo jako copywriter pracuję online, ale zdecydowanie wolę „staroświeckie” narzędzia. Zwłaszcza, że dużo lepiej mi wówczas poukładać myśli i łatwiej napisać tekst.
Czego używam?
Na pierwszy ogień idzie zeszyt A4 w kratkę. Taki z wyrywanymi kartkami albo skoroszyt. Nie wyobrażam sobie pracy bez niego. Notuję w nim wszystkie myśli, które przychodzą mi do głowy, kiedy tworzę tekst. Zeszyt leży w poziomie. I nigdy nie pamiętam jego okładki, bo ciągle leży na biurku otwarty.
Jego najlepszym przyjacielem jest prosty długopis – koniecznie z czarnym wkładem i skuwką. Mam nawyk przekręcania jej wokół korpusu długopisu, zwłaszcza gdy szukam w głowie inspiracji. A czarny dlatego, że po prostu lubię ten kolor.
Jest jeszcze trzeci przyjaciel, a w zasadzie trójka z tej samej rodziny – kolorowe zakreślacze. W morzu notatek zrobionych czarnym długopisem trudno mi się czasem odnaleźć. Zwłaszcza, że często piszę niezgodnie z zaleceniami producenta (dwie linijki tekstu w jednej kratce). Kolory żółty, pomarańczowy i różowy pomagają mi usystematyzować informacje i szybko je odszukać, gdy potrzebuję stworzyć z nich jedną wielką całość.
Narzędzia dodatkowe, ale obowiązkowe
Na biurku nie może także zabraknąć kubka mocnej, czarnej herbaty bez cukru. Najlepiej w wersji maxi (czyt. co najmniej 500 ml) oraz liściastej. Dodaje mi energii i rozświetla umysł. Nie wyobrażam sobie bez niej pracy. Przyznaję więc, że to jest coś, od czego jestem okropnie uzależniona.
Z papierowych bibelotów używam również karteczek samoprzylepnych. Takich małych, na których zapisuję sobie listy zadań do wykonania na konkretny dzień. Korzystam także z elektronicznego kalendarza, ale takie mini listy pomagają mi się lepiej zorganizować rano oraz, co najważniejsze, widzę swoje dzienne postępy, kiedy kolejne karteczki z wykonanymi zadaniami wędrują do kosza pod biurkiem.
I na koniec bardzo nietypowy przedmiot – dwie drewniane pałeczki do ryżu. Służą mi za prosty wieszaczek dla moich nausznych słuchawek.