Ile razy kupiłeś coś tylko dlatego, że zauroczył Cię zapach produktu lub jego przyciągające uwagę opakowanie? Myślisz, że to przypadek? Nie. To celowe działanie w marketingu – włączanie zmysłów konsumentów w trakcie zakupów. I działa, zwiększając przychody ze sprzedaży nawet kilkukrotnie.
Kolory, muzyka, pięknie zapakowane produkty, zapachy, a nawet odpowiednio użyte treści na stronie www potrafią zdziałać cuda – wpływając na podświadomość. Bo czy tego chcemy czy nie przez 85% czasu działamy na autopilocie. I na tym opiera się marketing sensoryczny.
W tym artykule pokażę Ci:
- Który zmysł wywiera największy wpływ na decyzje zakupowe?
- Czy ze zmysłami w sprzedaży można przesadzić i jak tego uniknąć?
- Jak wykorzystać działanie zmysłów w tekstach na stronie?
Co to jest marketing sensoryczny?
To po prostu marketing, który oddziałuje na zmysły klientów. Na wszystkie 5, oprócz tego szóstego u kobiet (choć nie wiem czy da się na niego jakoś oddziaływać).
Jako odbiorcy spotkaliśmy się z nim nie raz, np.:
- sklep, w którym pachnie pieczywem rozpyla często zapach chleba, aby zachęcić do kupna (podobnie zachęca nas zapach kawy w kawiarni);
- hostessy, które rozdają koreczki serowe czy mini kiełbaski w supermarketach (jeśli nam coś zasmakuje, większe prawdopodobieństwo że kupimy);
- muzyka grająca w tle, np. w sklepach AGD czy odzieżowych (przy muzyce która uspokaja jesteśmy w stanie kupić więcej);
- unikalne zapachy marek odzieżowych (budują świadomość marki w nosach klientów).
Oczywiście nie chodzi o to, żeby w działania marketingowe ładować wszystkie zmysły na raz. Wystarczy zmyślnie wpleść jeden zmysł w kampanie marki, aby zobaczyć rezultaty w postaci poprawy sprzedaży czy budowania wizerunku.
„Najczęściej wykorzystywanymi formami marketingu sensorycznego jest aromamarketing i audiomarketing”
Marketing sensoryczny ma za zadanie:
- przyspieszać podejmowanie decyzji zakupowych;
- wzbudzać pozytywne skojarzenia o marce (jak jest dobrze użyty);
- działać na podświadomość (klient nawet nie wie, że „coś” pomogło mu podjąć decyzję).
Zmysły w sprzedaży stacjonarnej
Tu jest najłatwiej. Możemy wpływać na konsumenta na wiele sposobów, dopasowanych do efektu, który chcemy uzyskać. Przyjrzyjmy się poszczególnym zmysłom.
Najsilniejszy jest węch
Zmysł węchu jest bezpośrednio połączony z emocjami. W przeciwieństwie do pozostałych zmysłów może być przetwarzany i rozumiany przez nas w trakcie snu, a nawet gdy ktoś jest w śpiączce. W dodatku według badań możemy przywoływać – uwaga – aż 10 000 różnych zapachów.
Węch ma więc potężną moc w marketingu sensorycznym. Natychmiastowo przywołuje wspomnienia (a tym samym emocje), a dzięki temu wpływa na szybsze podejmowanie decyzji zakupowych. I to na poziomie podświadomym!
Jakby tego było mało, to zapach zwiększa naszą pamięć. Dzięki temu firmy mogą zbudować swoją pozycję na podstawie zapachu i stać się bardziej rozpoznawalne. Tak jak zapach Stradivariusa, którego swoją drogą bardzo nie lubię.
Tylko pamiętaj, aby nie przesadzić. Zbyt intensywny zapach tylko odstraszy klientów!
Wzrok
To dopiero uwodziciel. Piękne opakowania produktów, odpowiednie użycie kolorów czy czcionek. Do tego wystawy sklepowe oraz profesjonalnie wyglądająca obsługa sklepu. A w sklepie online dobór grafik czy rozmieszczenie poszczególnych elementów na stronie.
Przy pomocy wzroku jesteśmy w stanie wypromować markę jako zwykłą lub bardziej luksusową. Wystarczy tylko wykorzystać do tego odpowiedni kształt i kolor opakowania, aby wywołać wrażenie ekskluzywności.
Suplementy diety w czarnych opakowaniach ze złotymi napisami wyglądają bardziej luksusowo niż te same produkty w białych opakowaniach z czarnymi napisami.
Słuch
Pomyśl sobie o haśle: „Dłuższe życie każdej pralki to Calgon”. Czy w Twoim umyśle włączyła się melodia, która towarzyszy reklamie tej marki? Dźwięki służą pomocą nie tylko w reklamach (również poprzez korzystanie z głosów słynnych lektorów), ale także w sklepach stacjonarnych – wchodzisz do sklepu w okresie świątecznym i słyszysz kolejne „Last christmas”.
„Muzyka w wolnym tempie sprawia, że czas oczekiwania wydaje się klientom krótszy. Jest to szczególnie pożądane w działalności usługowej”
Smak
Liczba kubków smakowych u każdego z nas jest inna (badanie 1990 rok, w „Physiology and Behaviour”). Firmy mają więc w przypadku zmysłu smaku utrudnione zadanie. Dlatego czasem trzeba dobrze przeanalizować rynek.
W 1985 r Coca-cola tego nie zrobiła i wprowadziła na rynek produkt o nazwie „New Coke”, który okazał się wielką klapą dla marki. A firma odnotowała drastyczny spadek sprzedaży. Stąd sklepy często wykorzystują edycje limitowane, aby sprawdzić, który smak sprawdzi się najlepiej, np. Lays.
Do tego degustacje w sklepach – pokrojone kiełbaski, serki na wykałaczkach czy soki świeżo wyciśnięte z sokowirówki, które właśnie jest na promocji.
Dotyk
Ile razy przyłapałeś się na tym, że dotykałeś w sklepie czegoś tylko dlatego, żeby poczuć jakie jest przyjemne w dotyku? Te wszystkie mięciutkie poduszki, sweterki, a nawet długopisy – żeby sprawdzić, czy dobrze leżą w dłoni. Zmysł dotyku odgrywa kluczową rolę w sprzedaży.
Stąd też wielu z nas woli odwiedzić sklep i zobaczyć produkt na żywo, aby potem… kupić go w sklepie internetowym.
Pomyśl, taka zwykła jazda próbna wypicowanym samochodem jest w stanie rozbudzić wszystkie Twoje pragnienia i zachęcić Cię do kupna auta, które włączyło Twoje emocje w trakcie przejażdżki.
Język sensoryczny, a copywriting
Sprawa wydaje się przegrana, gdy myślimy o marketingu sensorycznym na poziomie online. Ale nawet zwykły opis produktu czy tekst na stronie internetowej może przekonać klienta do działania, poruszając jego emocje. Tu najczęściej wykorzystywany jest jedynie zmysł wzroku.
Ale uaktywnianie pozostałych zmysłów w sprzedaży należy do pracy copywritera. Robi się to przy użyciu języka sensorycznego. Sprzedając produkty online kluczowe jest, aby pobudzić pożądanie do produktu i pokazać go tak, aby w wyobraźni klienta wydał się on w 200% prawdziwy.
Zobacz też: 4 psychologiczne triki, które napędzą Twój copywriting
Język sensoryczny wywołuje obrazy w głowie odbiorcy. Aby go realnie wprowadzić do sprzedaży wystarczy że:
- zastosujesz elementy narracyjne w swoich treściach;
- użyjesz unikalnego języka – nasze umysły są zaprogramowane, żeby zauważać wszystko to co inne (wg Pradeepa);
- skorzystasz z porównań (ALE: nie wybieraj frazesów, bo one uciekają nam z głowy szybciej niż pociąg TGV) – układaj swoje własne;
- wybieraj aktywne czasowniki do opisów, czyli takie które wywołują uczucia, np. dyndać, skwierczeć;
- opisz, jak Twojego produktu używają klienci (w myśl zasady, że nie kupujemy produktu, ale doświadczenia, które się za nimi kryją – chcemy tego, co inni).
Przeanalizujmy teraz, jak wpływać na emocje konsumenta online wykorzystując do tego znaczenie zmysłów – czyli marketing sensoryczny w praktyce.
Zmysł wzroku
Aby naśladować doświadczenia sensoryczne w świecie online skorzystaj z kilku przydatnych chwytów:
- możliwości powiększania zdjęć oraz pokazywania zdjęć produktu pod różnym kątem;
- recenzji z prawdziwymi zdjęciami produktów;
- zdjęć produktów wziętych z życia, a nie tylko przedstawionych na białym tle.
Dobrym rozwiązaniem dla sklepów www są filmy, na których przedstawisz swój produkt w akcji. Pokaż np. lampę solarną na filmie z udziałem obozowiczów. A deweloperzy, skanseny czy muzea mogą wprowadzić na swoich stronach możliwość spaceru 3D.
Zmysł słuchu
Dźwięki na stronach internetowych, które włączają się bez zgody użytkownika, to koszmar. Na szczęście już nikt tego nie stosuje – chociaż nadal można znaleźć strony, na których filmy uruchamiają się automatycznie. Ale to nie znaczy, że z muzyki na stronach internetowych należy całkowicie rezygnować. Należy jednak pamiętać, aby to internauta klikał „start” zanim dźwięk zacznie brzmieć w jego uszach.
Niektóre strony wykorzystują krótkie dźwięki, aby informować klientów, że transakcja online po zakupie produktu w sklepie przebiegła pomyślnie.
Smak
W e-commerce sprawdzą się takie rozwiązania jak zdjęcie butelki, puszki napoju z kropelkami wody na opakowaniu (mi od razu chce się pić, gdy to widzę).
A także sensoryczne opisy, np. opisy potraw czy smaku wina na etykiecie. Tutaj ważne jest użycie odpowiednich słów, które natychmiastowo przywołają w umysłach klientów skojarzenia ze smakiem, np. chrupiący.
Dotyk
Choć wydaje się, że w branży e-commerce nie ma miejsca na ten zmysł, to… jesteś w błędzie. Pierwszym i często stosowanym przykładem będą wszystkie darmowe okresy próbne narzędzi, gdzie klient może dotknąć i zapoznać się z funkcjami, jakie one oferują.
Ale to nie wszystko. Na zmysł dotyku możesz wpływać na poziomie podświadomym przy pomocy wyobraźni. Wystarczy Ci do tego użycie języka sensorycznego.
Podobnie jak przy smaku ważne jest użycie aktywnych czasowników i obrazowych przymiotników. Istotne dla skuteczności będą również stosowane przez Ciebie porównania.
Węch
Przy zapachu nawet widzialne wskazówki są w stanie wskrzesić dane odczucia związane z konkretnym zapachem. Można to wykorzystać w opisach perfum oraz jedzenia!
Zmysły w sieci – zajrzyjmy w przyszłość
Dla konsumentów coraz większe znaczenie ma możliwość kupna produktów online. Tutaj ilość bodźców wpływających na zmysły nadal jest mocno ograniczona – nie możemy emitować zapachu, smaku czy struktury materiału. Sklepy próbują jakoś sprostać tym wymaganiom i oferują wysyłanie darmowych próbek tkanin, zapachów czy smaków (np. pojedyczne torebki z herbatą, której nigdy wcześniej nie piłeś dodane do Twojego zamówienia w sklepie).
W przyszłości marketing sensoryczny będzie opierał się na zapachowych monitorach, które już dziś mogą emitować nawet do 2000 różnych zapachów. Na razie to dość drogie rozwiązanie, ale zobaczymy jak będzie rozwijał się rynek. Choć osobiście mnie to trochę przeraża 🙂
Przeczytaj również:
- Język korzyści – copywriterska manipulacja w tekstach sprzedażowych
- Storytelling w sprzedaży – jak opowiadać historie, które łapią klientów za serca
- Opisy produktów – „szybki” proces tworzenia